Fotografia cyfrowa: blaski i cienie nowego (?) medium
Zmieniają się narzędzia naszej codzienności. Telefon - przez niemal wiek jako urządzenie przypisane do określonego miejsca - stał się poręcznym gadżetem, który możemy mieć zawsze przy sobie. To wciąż telefon, ale już nie tylko telefon; osobiste centrum rozrywki, wzbogacone mnogością mini-urządzeń, przy których niegdysiejsza podstawowa funkcja staje się jakby drugorzędna. Komputer z dostępem do sieci, w miarę użytkowania, dzień po dniu odmienia nawyki wielu z nas. Inaczej poszukujemy informacji, dokonujemy zakupów, spędzamy czas wolny, rzadziej odwiedzamy biblioteki... Rozwój i dostępność ekonomiczna nowych technologii nie ominęły fotografii. Mamy erę fotografii cyfrowej. Czyli takiej, w której rolę nośnika obrazu, oraz - najczęściej – miejsca eksponowania pełnią urządzenia elektroniczne; matryca światłoczuła i monitor komputerowy. Przestały być potrzebne filmy, zastąpiły je karty pamięci i dyski twarde. Tylko tyle i aż tyle uległo zmianie względem fotografii zwanej tradycyjną lub analogową. Bo zasady optyki nie uległy zmianie, wciąż jest potrzebny aparat, pudełko z otworem wyposażonym w soczewkę.
Co więcej, wciąż fotograf staje przed tym samym, od wieków wyzwaniem, jak zarejestrować kipiącą zmianami, pełną ruchu, barw, przestrzeni, dźwięków i zapachów rzeczywistość w ograniczonej swą dwuwymiarowością, „martwej” fotografii.